wtorek, 10 stycznia 2012

Szczerość

   To nie jest blog o pogodzie, o filmach, o duperelach. To blog o życiu. Moim życiu. I jeśli pisanie tego bloga ma mieć jakikolwiek sens, to musi być szczere. Dlatego przyznaję się. Wierzyłem pisząc poprzedniego posta, że dam radę. Nie dałem. Wypiłem. Wypiłem dwa piwa. Śmieszna dawka, co nie? Właściwie żadna. Bo co to jest dwa piwa, gdy piło się 0,7 za jednym razem. Albo i więcej. Poprzedniego posta nie napisałem sam. To chyba jasne dla każdego z Was. Wkleiłem tekst bardzo ważny dla mnie. Do myślenia dający. I po takim pięknym tekście dwa piwa walę. Trudno. Stało się. Jutro nowy dzień.

   Jednak te dwa piwa wypite sprowadziły mnie na glebę bardziej niż litr wypity dawniej. Bo wypicie ich pokazało mi, że nadal wierzę w picie kontrolowane. A bardziej w to, że jak mam problem, to mała dawka alkoholu rozjaśni umysł, demony problemów przegoni. I co? I nic.

   Rozmawiałem przez telefon z Żoną. Wszystko było w porządku. Rozmowa miła, przemyślenia. Zapewnienia. I jedno jej niewinne pytanie: piłeś coś? Ja oczywiście odpowiedziałem, że nie. Stare, pijane zaprzeczanie, bagatelizowanie. Ale Żona zna mnie za dobrze. Aż za bardzo dobrze. Poznała po głosie, że coś jednak wypiłem. Ale ja bylem pewien, że nie ma opcji, aby ktokolwiek poznał. Po dwóch piwach? No bez jaj. Niemożliwe. A jednak.

   Jesteśmy już po rozmowie z żoną. Miałem dzisiaj naprawdę wyjątkowo badziewny dzień. Ale to żadne usprawiedliwienie, aby sobie piwo kupić. Już po wszystkim. 

   Piszę na blogu posty o niepiciu, o tym co pomoże trzeźwość zachować. A sam co robię? A może to i dobrze. Mógłbym tutaj ściemniać, pisać jak pięknie sobie radzę. I co by to dało? Oszukałbym siebie i Was. Dlatego macie mnie takiego jakim jestem. Walczę, staram się. A że nie zawsze wychodzi? Trudno. Kiedyś wreszcie wyjdzie.

   I jeszcze jedno. Jutro zapisuję siebie na wyjazd weekendowy. Dla ludzi z problemem alkoholowym. Będzie to w ośrodku przyklasztornym. I jest tam opcja skorzystania z rozmowy sam na sam z osobą duchowną. Skorzystam z niej. Próbowałem zawalczyć sam z moim problemem. I skończyło się jak dawniej: dałem ciała. Kiedyś napiszę o dwunastu krokach. Teraz wiem, że bez Siły Wyższej nie dam rady. 

   I mam nadzieję, pragnę tego, aby pojechała tam ze mną Żona. Kocham Ją. Wierzę, że będziemy tam razem. Sam nikt i nigdy sobie nie poradzi z tą chorobą. A przeze mnie, Ona również cierpiała. Boże niech dzieje się wola Twoja, a nie moja.


3 komentarze:

  1. Witaj.
    Znalazłem się tu dzięki zgłoszenia blogu do konkursu.
    Cieszę się. Wprawdzie przeczytałem tylko kilka notek, próbując zorientować się, ale podobają mi się Twoje przemyślenia, to w jaki sposób opisujesz wszystko.
    Mam nadzieję, że Twój i mój blog trafią do wielu ludzi.
    Pisanie bloga bardzo mi pomogło, nie tylko z powodu uzależnienia, ale również innych spraw, chorób, które "dopadły" mnie w trakcie picia i ćpania.
    Wiesz, nie znalazłem Siły Wyższej. Nie wiem czy znajdę. Życzę Ci, żebyś odnalazł... Może dzięki temu i ja uwierzę w coś w co nie potrafię lub nie chcę.
    Jeśli uznasz, wpadnij do mnie... Mam nadzieję, że przystaniesz, jak sam próbujesz namówić innych, w opisie zgłoszenia własnego bloga.

    pozdrawiam i będę zaglądał

    nieufny.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja pozwolę się przeciwstawić obiegowej opinii i powiem Ci, że zareagowałeś najzwyczajniej zdrowo. Każdy nie alkoholik, jak ma naprawdę kiepski dzień to wypija lampkę, może dwie alkoholu, tak na uspokojenie. Ty też tak zrobiłeś, wypiłeś dwie lampki(butelki piwa) i już, nie pociągnąłeś dalej, nie uszlajałeś się jak to zwykle miałeś w zwyczaju, ot po prostu dwa strzały na spokój i już. Ale wiesz, że jutro już Ci nie wolno, jutro musisz stawić czoła problemom, sam, na trzeźwo, nikt Ci nie pomoże, ale dasz radę, nie ma rzeczy nie możliwych trzeba być tylko trzeźwym :) .JM

    OdpowiedzUsuń
  3. "Każdy nie alkoholik, jak ma naprawdę kiepski dzień to wypija lampkę, może dwie alkoholu, tak na uspokojenie. Ty też tak zrobiłeś,..."

    Powyższe słowa są tylko usprawiedliwieniem, minimalizacją i odwracaniem uwagi. Nie jestem uzależniona i jak mam kiepski dzień, to nie myślę o piciu alkoholu. Alkohol używam sporadycznie raz, dwa razy w roku jednorazowo jedno piwo lub 1 lampkę wina. I znam wiele osób, które tak funkcjonują. Tylko w życiu osób uzależnionych i pijących ryzykownie alkohol ma wysokie miejsce w rankingu różnych wartości.
    Dla osoby nieuzależnionej i nie pijącej problemowo alkohol może nie istnieć.
    Jest tyle pięknych rzeczy: podziwianie przyrody, uprawa ogródka, hodowla kwiatów, czytanie, gotowanie, malowanie, rysowanie czy spotkania z wartościowymi ludźmi.
    Życzę trzeźwości i fascynacji pięknem życia:)

    OdpowiedzUsuń