poniedziałek, 23 stycznia 2012

Dobra droga

   Pisałem poprzednio, że jadę na weekendowe spotkanie dla osób uzależnionych. I nic się nie zmieniło w tym temacie. Jadę tam. Ale jestem bardzo szczęśliwy, że pojedzie też tam ze mną moja żona. Będą tam wykłady, zajęcia dla grup Al-Anon. Dla osób, które mają na codzień do czynienia z osobami uzależnionymi. Są ich bliskimi. Wiem jak to ważne, jak może to pomóc. Bo jak do tej pory moja żona borykała się z tym problemem sama. Wszystko co wiedziała w tym temacie pochodziło ode mnie. Starałem się jej przekazać jak to naprawdę wygląda. Jak człowiek bardzo chce, ale zwyczajnie nie daje rady. Stara się, obiecuje, a kończy się jak zwykle. Od mojego pobytu na terapii mija już prawie pół roku. Były jednak dni, w których zawiodłem siebie. Wypiłem. Na drugi dzień był wstyd, wstręt do siebie.

   Cieszę się, że żona będzie tam ze mną. Że posłucha. Dowie się czegoś od innych osób z Al-Anon. 

   Pisałem, że chcę tam rozmowy w cztery oczy z zakonnikiem. Wiele sobie po niej obiecuję. Nie jestem praktykującym katolikiem. W ogóle nie utożsamiam się z katolicyzmem. Szukam swojej drogi. I wierzę, że ją znajdę. Doceniam znaczenie duchowości w życiu. Wiem, że jestem na dobrej drodze. Do trzeźwości, do szczerości, do nowego życia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz