piątek, 25 listopada 2011

Zagwiżdżę


   Przyszły tydzień wiele wyjaśni. Wiele pokaże. Tak będzie w moim przypadku. Zobaczymy. Na pewno napiszę o tym. Ale póki co, zastanawia mnie taka właśnie konstrukcja językowa: przyszły dzień, tydzień, miesiąc, rok coś tam pokaże. Tak fajnie się mówi: czas pokaże. A co może pokazać ci czas? Widziałeś kiedyś czas? Ja wiele wypiłem, miałem jazdy, ale nawet w największych odlotach nie widziałem czasu. 

   To jest przerzucanie odpowiedzialności za swoje życie na jakiś niedefiniowalny "czas". Bo może boimy się wziąć odpowiedzialności sami za siebie. Za decyzje. Za ich konsekwencje. Może zawsze coś się nie udać. Ale wtedy zostaje furtka: czas pokazał. Nic nie pokazał. Jednak jest łagodniej. To nie ja zawaliłem, to nie moja wina, czas pokazał...

    Dlatego napiszę tak: jeśli mi coś w przyszłym tygodniu nie wyjdzie, nie pójdzie po mojej myśli, to będzie to zwyczajne. Nic się nie stanie. Wstanę, umyję się, zagwiżdżę i podejmę kolejną próbę. W wierszu Stachury było po umyciu się i zagwizdaniu zejście w doliny zaludnione w poszukiwaniu nowej narzeczonej. I nie znalazł jej. Znalazł samobójczą śmierć. To była jego narzeczona, jej szukał. Kilkakrotnie wymienili już śmiertelne pocałunki. Zapoznali się. Spodobali się sobie. I połączyli się. Tylko, że śmierć istnieje nadal. A jego już nie ma. To nie  była uczciwa gra z jej strony. Wiedziała, że nie ryzykuje  niczym, bo jest nieśmiertelna, a on ryzykuje wszystkim co ma. A jednak go przyciągnęła, omamiła. I dlatego gdy coś nie wyjdzie, to właśnie wstanę, umyję się, zagwiżdżę. 
 
I spróbuję ponownie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz