sobota, 31 grudnia 2011

Radujmy się!

   Dzięki za komentarze. Nie spodziewałem się ich wieczorem sylwestrowym. Świadczy to o tym, że ta moja pisanina do kogoś dociera. A jeśli komuś pomaga, daje do myślenia, to jest pięknie. Właściwie to chodzi mi w tym blogu głównie o to, aby dać do myślenia. Nie rozpisuję się tutaj o moim życiu przed piciem. Zabrałoby to mnóstwo miejsca, a niewiele by dało. Każdy ma swoją przeszłość. Jeśli ktoś będzie chciał poczytać "piciorysy" to znajdzie ich w necie mnóstwo. Nie po to ten blog.

   Byłem dzisiaj rano na grupie AA. Sylwester. Myślałem, że będzie tam niewielu. A było więcej niż zwykle. Tematem dnia był poprzedni rok. Jak go przeżyliśmy. Co udało się zyskać, a co przyszło stracić. Wypowiedzi przeróżne. Z każdej jednak przebijał jeden motyw: trzeźwość. To niesamowite jak można cieszyć się z trzeźwości. To coś niepojętego dla kogoś, kto nie pił destrukcyjnie. To tak, jakby ktoś cieszył się z tego, że oddycha. Wszyscy na codzień oddychają. Nikt tego nie zauważa nawet. Pomyślcie: jak wytłumaczyć komuś, kto nie jest alkoholikiem, radość z niepicia. Da się? Nie sądzę. 

   Dlatego radujmy się tym co mamy. To nic, że inni mogą nas nie rozumieć. Radujmy się nadchodzącym trzeźwym rokiem! I takiego właśnie roku Wam z całego serca życzę.


1 komentarz:

  1. Parafrazując klasyka "Normalnie o tej porze (2.05) ... miałbym urwany rękaw od koszuli (i film) i osmoloną resztę ciała, bo co "ja nie utrzymam petardy?". To mój bodaj drugi trzeźwy sylwester. Wreszcie dokładnie obejrzałem wszystkie fajerwerki, nawet te, które sam wystrzeliłem. Wreszcie w pełni świadomy przywitałem nadchodzący nowy rok, mam nadzieję, że przełoży się to na rok świadomy dla mnie, trzeźwy, taki, w którym to ja sam pokieruję moim życiem a nie ułuda wydobywająca się z butelki.JM

    OdpowiedzUsuń