czwartek, 8 grudnia 2011

Codzienny wysiłek

   "Nie jesteśmy wyleczeni z alkoholizmu. To, co naprawdę zdobyliśmy, jest codziennym wysiłkiem, którego celem jest utrzymanie osiągniętego stanu ducha."  
 Bill W.
                                                                                                                  

   Nie wiem czy jakiś alkoholik powiedział kiedykolwiek o sobie, że czuje się wyleczonym z alkoholizmu. Że nie jest już alkoholikiem. Jeśli było tak, a później wiódł sobie spokojne życie, pił alkohol jak zdrowi ludzie, to był wybrańcem losu. Gdy powiedział to do siebie, to chwała Bogu. Ale jeśli powiedział to innym alkoholikom, chwalił się tym, to był dla nich przekleństwem. Lepiej by było, aby nigdy nie wytrzeźwiał. Bo dał im zabójczą nadzieję. 

   Nadzieja jest potrzebna. Nadzieja jest konieczna wręcz do życia. Do walki. Ale nie można dawać alkoholikowi nadziei na kontrolowane picie. Nigdy. Jeśli komuś się udało wyzdrowieć i pić kontrolowanie, niech zachowa to dla siebie. Niech nie chwali się tym jak ktoś, kto trafił szóstkę w lotto. Trafił szóstkę? O, to mi też się uda! I wielu ludzi pośle kupon za kilka złotych. Nie trafią szóstki. Co zrobią? A nic. Nie będą więcej posyłać. A może kiedyś tam znowu poślą? Nie ma to dla nich znaczenia. 

   Ten schemat nie działa w przypadku alkoholików. Udało mu się? A jednak można! To i ja spróbuję. Jeden kieliszek. Jak jeden kupon w lotto. Nie uda się, to przestanę. I próbują. Nie wiedząc, że trafienie szóstki w lotto to szansa jak jeden do kilkunastu milionów. To tylko głupi  rachunek prawdopodobieństwa, pomyślą. Komuś się udało napić i przestać, to i mnie się uda. W czym on jest lepszy ode mnie? Ja wam pokażę, że też potrafię! I pokazują.

   Pokazują, że ta choroba jest śmiertelna. Pokazują, że za tymi wszystkimi teoriami, że innym się udało, że sobie poradzą, że panują nad wszystkim, to tak naprawdę kryła się zwyczajna chęć wypicia. Kolejny przekręt w stosunku do siebie. Fajny jest moment oszukiwania siebie tuż przed wypiciem. To całe budowanie teorii, stwarzanie historii, aż nadejdzie błogie samousprawiedliwienie się, że to tylko jeszcze ten ostatni raz. Przecież wiem, co robię. Panuję. Kontroluję. A później żałuję.

   I ma rację Bill pisząc, że tak naprawdę wszystkim co osiągnęliśmy jest codzienny wysiłek. Codzienne zdawanie sobie sprawy z tego kim jestem.
    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz