wtorek, 6 grudnia 2011

Gdzie jest dno?


   No właśnie. Gdzie. Prosto jest napisać, że każdy ma swoje dno. Ale to tylko wyświechtany slogan. Co dla kogoś wydaje się dnem, dla innego może być jedynie mało znaczącym problemem.  Można  na ten temat księgę całą napisać, a i tak każdy pozostanie przy swoim. Przeczyta, pokiwa głową na znak, że zrozumiał, a i tak jego dno będzie zawsze najgłębsze. Bo jest jego. Bo go doświadcza, a o innych jedynie słyszał lub czytał.

   W jednym z komentarzy do postów Czytelnik napisał, że jest na dnie. Bo nie chce pić, bo organizm wydala alko na wszelkie możliwe sposoby, a on i tak pije. Pije, bo boi się fizycznych i psychicznych skutków odstawienia. Dlatego stwierdza, że jest na dnie. Ma  prawo tak myśleć.

   A ja mam prawo nie zgodzić się z nim. Nie zgadzam się z nim, ponieważ samo napisanie takiego komentarza świadczy o tym, że to jeszcze nie dno. On widzi to dno. Widzi dokąd zmierza, ale jeszcze tam nie jest. Dno można widzieć tylko z góry. Gdy się je widzi, to znaczy, że jest się jeszcze ponad nim. 

   Mówi się często, że trzeba osiągnąć dno, aby się od niego odbić. Może i jest tak. Ale nie dotyczy to alkoholików. Aby się od czegoś odbić, musi to być twarde. A dno alkoholika jest płynne. Nie da się od niego odbić. Gdy się je jeszcze widzi z góry trzeba podjąć wysiłek i zacząć się wynurzać. Będzie bolało. Czy warto narażać się na taki ból? No cóż. Tu każdy musi sam podjąć decyzję. W końcu chodzi jedynie o życie.


18 komentarzy:

  1. Czytam,bo chcę chociaż troszkę zrozumieć te mechanizmy.Jestem żoną alkoholika.Niedawno wyprowadziłam się z domu.Czy alkoholik nie wie,że krzywdzi rodzinę,czy tylko glośno o tym nie mówi ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Alkoholik wie, że krzywdzi rodzinę. Nie chce tego robić, ale nie umie sam temu zaradzić. Pije, aby ukryć swoje "ciche" problemy, jeżeli to one są powodem nałogu. Najważniejsze to go wspierać i namawiać aby wyszedł z nałogu. Krzyk i kłótnie tylko pogarszają sytuację. Warto poczytać książki jak pomóc alkoholikowi i z nim spokojnie o tym rozmawiać. Kiedyś może dotrze do niego, że czas się zmienić.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest dokładnie tak jak mówisz, z alkoholikiem nie wygrasz (nic nie wskórasz) krzykiem i kłótniami. Ja jestem alkoholikiem i pisząc tu chcę ukazać jakie, tak naprawdę, przechodzi piekło osoba pijąca. Czynny alkoholik pije mimo tego jakie szkody wyrządza sobie i bliskim ale nie może przestać bo nie może sobie sam ze sobą poradzić. Ja zrozumiałem swoje położenie w momencie, w którym jeszcze żona ode mnie nie odeszła, choć było bardzo bliska tego, czytam wszystko co dotyczy tej choroby a żonie streszczam to co najważniejsze i zdaje się, że ona powoli zaczyna rozumieć to co mi się przytrafiło. Rozumiem natomiast tragiczne położenie żon, których facet jeszcze nie chce dopuścić do siebie świadomości o tym że jest alkoholikiem i brnie w tym. Ja wiem, że będę jeszcze nieraz upadał (zapijał się) ale mam świadomość swojego alkoholizmu i robię wszystko co mogę aby nie pić, choć to wcale nie jest takie łatwe. Dziś wypiłem od rana sześć piw, mimo tego, że cały czas walczę o nie picie w ogóle ale jeszcze nie daję rady. Bardzo dużo jest opracowań i opisów dotyczących rodziny alkoholika, krzywd jakich doznają, bardzo mało opisów co tak naprawdę przechodzi pijący alkoholik a przechodzi podobne piekło, które zgotował swoim bliskim. W pomocy pijącemu alkoholikowi nie chodzi o litość czy współczucie ale o konkretną pomoc a jak pomóc trzeba się dowiedzieć z książek (także tych w necie) lub ze spotkań Al Anon. Zrobiłaś pierwszy krok wyprowadzając się z domu i na razie nie wracaj może mąż walnie głową w mur, który stworzył i zacznie cokolwiek robić ze swoim uzależnieniem, dowiedz się więcej o tej chorobie i jeżeli Ci jeszcze na nim zależy spróbuj mu pomóc ale w mądry sposób, nie na litość, niech on zrozumie swoje położenie. JM

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, to prawda. Nad alkoholikiem nie można się litować.
    Jeżeli pomału zacznie zauważać skutki swojego nałogu, będzie tracił po kolei wszystko co możliwe, począwszy od rodziny, uczuć rodziny, uczuć dzieci, po dobra materialne, samochody, motory, posesje, itd., to jak będzie już na samym dnie, wtedy albo się ocknie albo umrze. Popełni samobójstwo lub umrze w inny sposób. „Na tym koniu nie zajedzie daleko”.

    Aby nie dopuścić do tego skrajnego przypadku warto poczytać odpowiednią literaturę. Zastanowić się, po jakimś okresie czasu od odejścia, kiedy może on zacznie odczuwać efekty swoich czynów, co dalej. Jeżeli nie zacznie zmieniać swojego życia, to warto zastanowić się do czego może prowadzić pozostanie jego żoną.

    Jeżeli chce się zapewnić dzieciom dach nad głową, bezpieczeństwo, to rozwiązaniem jest rozwód. Sąd przyzna Ci mieszkanie czy dom, bez względu na to, kogo to było przed zawarciem związku.

    Przykre to. Ale prawdziwe. Alkoholik może „przepić” wszystko.

    A jeszcze bardziej przykre jest utrata uczuć dzieci. Czasem dzieci nie chcą utrzymywać z nim kontaktów. Zostanie sam z pijanymi znajomymi, i to też do pewnego czasu.

    Jeżeli będzie na tyle przytomny, że dotrze do niego wizja przyszłości alkoholika to jest szansa, że się ocknie. Ale aby była szasna na to, aby cokolwiek do niego dotarło trzeba spotkań dla alkoholików, którzy chcą wyjść z nałogu, spotkań z dobrym psychologiem, psychiatrą, terapia, literatura, itp. Najlepiej aby mądrze tłumaczyła mu to własna mama, jeżeli czuje dla niej szacunek.

    Niektórzy ludzie może sądzą, że wizyta u psychologa czy psychiatry kojarzy się ze „świrem”. Nic bardziej mylnego. A jeżeli nawet niektórzy tak sądzą, to co warta jest opinia publiczna w porównaniu z ratowaniem życia?
    Pozdr., JS

    OdpowiedzUsuń
  5. Tu masz dwa linki, które dosyć dużo Ci powiedzą o tej chorobie. Tadeusza od 27.10.2011 już nie ma wśród nas, zabiła go choroba alkoholowa:

    http://www.youtube.com/watch?v=Qix0ymSQKNM

    i

    http://spoleczenstwo.newsweek.pl/alkoholik-to-nie-menel--bros-do-holowni,75589,1,1.html

    JM

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję za odpowiedzi.Cierpliwość stracilam po 25 latach.Wiele popełnilam błędów.Po terapii zamkniętej był trzeźwy 8 m-cy.Za powrót do picia obarczył winą mnie.Ani razu nie usłyszałam "Jestem alkoholikiem".Nie chodził na spotkania AA.
    Nadzieja nie umiera ostatnia,moja już odeszła.Teraz tylko chciałabym zrozumieć.Niepotrzebnie pukałam do drzwi kamienia.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja też nie chodzę na spotkania AA, ani nie odbyłem żadnej terapii. Ot po prostu taka forma mi nie odpowiada. Natomiast jestem świadomy swojego alkoholizmu. Korzystam z rad bardziej doświadczonych ode mnie znajomych niepijących alkoholików. Czy na terapii, czy bez niej podstawą jest przemiana w głowie pijącego alkoholika, bez niej nie da ruszyć się tematu. Wiesz dlaczego był trzeźwy tylko 8 miesięcy? Bo nie miał planu/scenariusza co zrobić jak już będzie trzeźwy, czym się zająć, jak dalej żyć bez butelki w roli głównej, ja popełniałem ten sam błąd i zawsze mój około roczny okres nie picia kończył się upadkiem w morzu alkoholu. Teraz staram się ułożyć scenariusz na najbliższe miesiące a potem na lata. Wiem, że jak już fizycznie wytrzeźwieję, pójdę tą drogą, odkopię stare pasje i marzenia i będę robił wszystko aby je zrealizować, alko w tym mi będzie tylko przeszkadzało więc myślę, że nie będę chciał do niego wracać, co z tego wyjdzie? Zobaczymy, żyję nadzieją, że mi się uda i wiem, że będę jeszcze miał dodatkowego bonusa - zadowolenie rodziny, którą już niemal utraciłem, tak samo jak kontrolę nad swoim piciem, życiem... JM

    OdpowiedzUsuń
  8. Terapia pomaga w wyjściu z nałogu, ale nawet najlepsza terapia nie pomoże, jeżeli alkoholik nie pokieruje odpowiednio swoimi szarymi komórkami. Wszystko zaczyna się w głowie. Celem terapii jest:
    1. Uświadomienie alkoholikowi, że jest alkoholikiem i po abstynencji każdy łyk alkoholu jest zagrożeniem powrotu do nałogu.
    2. Dowartościowanie człowieka.
    3. Analiza i poznanie skutków nałogu.
    4. Opracowanie strategii na pozostanie w trzeźwości, przetrwanie w kryzysowych sytuacjach. Często kłopoty rodzinne są przyczyną powrotu do nałogu.

    Może są osoby, które same potrafią przejść trening, dokładnie wyznaczyć drogę do celu.
    Czasem alkoholicy to leniwi ludzie. Czekają na „mannę z nieba”. Nie mają koncepcji na to co ze sobą począć, nie chcą lub są zbyt leniwi na pracę, rozwój swych pasji, zainteresowań, hobby, zajęcia które mogą być satysfakcją, radością.

    OdpowiedzUsuń
  9. Podziwiam Ciebie i Twój wysiłek.Chciałabym doczekać chwili kiedy mój mąż też będzie mógł spojrzeć na swój problem w ten sposób.Na razie oszukuje siebie i wszystkich że wszystko ma pod kontrolą.A tak niestety nie jest.

    OdpowiedzUsuń
  10. A może pokarz mu tego, bloga, niech poczyta wpisy właściciela i komentarze pod nimi pisane przez osoby uzależnione, ale ze świadomością swojego alkoholizmu. To nie jest wstyd przyznać się do tego, że jest się alkoholikiem, to nie jest wstyd pójść z tym do psychologa czy psychiatry. Ja po swoistym alkoholowym coming out'cie dowiedziałem się jak wielu jest alkoholików wśród moich znajomych i rodziny. Niektórzy jeszcze walczą ze sobą i nie uznają swojego problemu, ale większość uznała swoją przypadłość i podjęła leczenie i żyje w trzeźwości - niekiedy są to ludzie, o których bym w życiu nie pomyślał, że są alkoholikami. To nie wstyd przyznać się do swojej choroby, to uznanie najbliższych, że masz na tyle duże jaja aby wziąć tego byka za rogi i się z nim rozprawić. Wstydem jest trwanie w przeświadczeniu, że tak naprawdę nic się złego z nami nie dzieje. JM

    OdpowiedzUsuń
  11. Jesli ktos kocha bliskich,jesli ktos kocha siebie, ma szycunek dla swojego ja , zrobi wszystko by isc inna droga, ci ludzie sa slabi,a a najgorsze jest to , ze osoby przebywajace obok nie robia nic by mu pomoc a robia wszystko by mu tylko zaszkodzic. Dowiadujemy sie wielu rzeczy po szkodzie,dzis mojego meza nie ma juz obok mnie pamietam dzis te dobre chwile o zlych zapomnialam,ale bedac tam juz jestem o niego spokojna,juz sie nie uderzy,nie sprawi sobie bolu,mnie juz nie krzywdzi i bliskich poszedl na druga strone bo do tego dozyl, bo wiedzial, ze predzej czy pozniej tam sie znajdzie...wszystkiego najlepszego mezu kochany ale juz ci nie powiem cieplego slowa,nie ugotuje twojego ulubionego krupniku a sernika za ktorym tak przepadales, nie ukochasz wnuka ,ktory jak twierdziles jest tak bardzo do ciebie podobny i ktory za toba teskni,jeszcze nie rozumie ze nas wszystkich zostawiles,bo wypiles uderzyles glowa i stalo sie odeszles ... nawet o tym nie wiedzac aly my ciebie pamietamy i pisze to dlatego bo pomimo,ze tyle wszystkim dookola zrobiles krzywdy kochamy ciebie i nigdy ciebie nie zapomnimy, bo zabrala nam ciebie twoja okropna choroba ... wwarto walczyc,warto zyc by kochac i kochanym byc by sprawiac tego co tobie nie mile Ewa

    OdpowiedzUsuń
  12. I tobie moze sie to przydazyc,powiedz dosc od dzis jestm innym czlowiekiem ,ten ktos zostal obok mnie ,a ja nie bede juz wiecej nikogo krzywdzil nawet sam siebie...

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie ma co żałować alkoholika. Są też normalni ludzie. Nie warto tracić czasu na uczucia z alkoholikiem.

    OdpowiedzUsuń
  14. mój mąż pije nałogowo 15 lat nić nie pomogło leczenie sądy policja a teraz choruje i próbuje ograniczyć picie

    OdpowiedzUsuń
  15. Alkoholik.... wlasnie lezy jeden taki w pokoju...a ja sie zastanawiam- kim on dla mnie jest? Czemu jeszcze mieszkam z nim, choc mam swiadomość ze nie zdobędzie sie na wysilek by przestac pic...oszukiwac....siegac dna..TAK..byl na leczeniu terapeutycznym, a ja mam wrazenie ze byl w sanatorium... ALE w takim w ktorym nauczycl sie byc okrutnym w slowach i czynach......nauczycl sie od kolesi? hmmm.. a moze nabral odwagi by uzewnetrznic to co w nim bylo?...sama nie wiem....MAM DOSC!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj,
      Z Twojego wpisu wynika, że po terapii jest bardziej okrutny. Nie wiem z jakich powodów zaczął terapię. Może ją podjął tylko pozornie. Z góry wiedząc, że to bez sensu. Może Ty go do niej namówiłaś prośbą, groźbą odejścia? Ma już to za sobą. Odbębnił tą w jego odczuciu gównianą terapię i może uważać,że ma teraz przewagę nad Tobą. Zostanie jak było, zrobił co chciałaś to już nie odejdziesz. Słowa i czyny o jakich piszesz to może być jego zemsta za to, że musiał przez to przechodzić, że "zrobiłaś" z niego alkoholika. Ty znasz całą sytuację, a ja tylko przypuszczam jak mogło być. Nie mogę Cię do niczego nakłaniać. Ale wydaje mi się, że wyjście będzie tylko jedno...

      Usuń
  16. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń