środa, 1 lutego 2012

Współuzależnienie

   Będąc na weekendowych warsztatach dla osób uzależnionych, po raz pierwszy w życiu uczestniczyłem w mityngu Al-Anon. Chciałem przekonać się jak to wygląda z pozycji tej "drugiej strony". Osoby współuzależnionej. I przekonałem się.

   Nie mogę napisać, że zrozumiałem, co czuje osoba współuzależniona. Bo tego nie można zrozumieć. To trzeba przeżyć. Być w tym. Dokładnie na tej samej zasadzie nikt nieuzalezniony nigdy nie zrozumie alkoholika. Bo jak człowiek nie mający problemu z alkoholem może zrozumieć kogoś, kto widząc jakie szkody wyrządza piciem sobie i bliskim, to mimo wszystko pije nadal. Obiecuje, okłamuje siebie i innych. Przecież tak naprawdę to i sam alkoholik siebie nie rozumie. Przedziwna to choroba. No ale ja nie o tym miałem pisać.

   Tak. Nie zrozumiałem co czuje ta druga, trzeźwa strona. Ale wysłuchałem wielu wypowiedzi. Obok mnie siedziała moja żona. Widziałem po jej reakcjach, że ona dokładnie rozumie co mówią inne kobiety. Czuje to co one. Tak jak ja na grupie AA wiem co czują inni alkoholicy. Tematem akurat na tym mityngu było uczucie rozpaczy, jakie towarzyszy osobie współuzaleznionej.

   Gdy ja piłem to zdawałem sobie sprawę, że moja żona może być na mnie wściekła, czuć złość, może mieć mnie dosyć, nawet momentami nienawidzieć. Jednak jak wsłuchałem się w wypowiedzi o rozpaczy, dotarło do mnie wiele więcej. Złość, gniew, wściekłość, to normalne. Ale rozpacz to uczucie mroczne. Związane z bezsilnością, beznadzieją. I ja to fundowałem moim bliskim. Nie zdawałem sobie z tego sprawy. Ja sam byłem czasami w ropzaczy, ale ja miałem na to wysokoprocentowe lekarstwo. A one musiały przeżywać to wszystko na trzeźwo.

   Ja nigdy nie używałem przemocy fizycznej wobec najbliższych. Nie robiłem awantur. Nie znikałem z domu. Nie piłem po knajpach, po melinach. Ja zawsze piłem w samotności, w ukryciu. Ale raniłem je tym tak samo. Tylko może wydawało mi się, ża jak nie biję, nie awanturuję się, to taki zły w końcu nie jestem. Takie tam pijane usprawiedliwienia, samouszukiwana. Normalne.

   Nie miałem wcale zamiaru na tym mityngu zabierać głosu. Chciałem tylko posłuchać. Ale pod koniec musiałem coś powiedzieć. I powiedziałem to co napiszę Wam teraz.

   Jestem pełen podziwu i szacunku dla osób współuzależnionych. Że pomimo właśnie ropzaczy, upokorzeń, jednak starają się pomóc alkoholikowi. Że czasami walczą o niego nawet wbrew jego woli. To niesamowite dla mnie. I powiedziałem też, że ja nie wiem jak sam bym się zachował będąc trzeźwym i mając u boku osobę uzależnioną. Czy potrafiłbym uwierzyć w to, że to choroba, a nie wybór. Przecież pije się bo się tego chce. Ja wiem, że tak nie jest. Że nienawidzi się siebie, swego picia, a robi się to nadal. Teraz to wiem. I teraz na pewno walczyłbym i pomagał alkoholiczce czy alkoholikowi. Bo rozumiem tą chorobę, bo sam na nią cierpię. Ale gdybym był "zdrowy" to nie wiem czy potrafiłbym to zrozumieć, zostać z alkoholiczką i pomagać jej. Nie wiem.

   Dlatego raz jeszcze: wielki szacunek i podziw dla Was, którzy nie zostawiliście alkoholików samych i staraliście się im pomóc. Dziękuję Wam w ich imieniu.


9 komentarzy:

  1. Mi to uświadomił jakiś czas temu mój znajomy. Powiedział abym się postawił w roli mojej żony, jakbym się czuł jakby ona dzień w dzień upijała się, zaniedbywała swoje obowiązki, nie można byłoby na nią liczyć, że odbierze dzieci, że załatwi sprawy w urzędzie etc. Że jak pójdziemy do znajomych to urżnie się przed 22gą i pójdzie spać, jakbym się wtedy czół? Czy chciałbym żyć z taką kobietą? Dlatego, tym bardziej, ją podziwiam, że trwa jeszcze przy mnie.JM

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolego, puknij się w czoło z tym "czół", piszemy przez u zwykłe:) To tak tylko pro forma. Nie bierz tego do serca:) Można się pomylić. Nie ważne.
    Najprawdopodobniej nie chciałbyś żyć, męczyć się, z kobietą alkoholiczką. Po jakimś czasie doszedłbyś do wniosku, że takie życie nie ma sensu. Poza tym byłoby ci wstyd, jeżeli to uczucie jeszcze cokolwiek znaczy w dzisiejszym świecie. JS

    OdpowiedzUsuń
  3. Czasami niestety kobiety zmuszone są do walki nawet o alkoholika, z różnych powodów, nie mają żadnych perspektyw na przyszłość, czasem wizja przyszłości w pojedynkę napawa strachem. Mimo doznanych krzywd, uczucia obrzydzenia alkoholikiem, kobiety godzą się czasem na wszystko i pozostają z alkoholikiem, ponieważ nie mają wyboru lub odwagi na jakikolwiek wybór z powodu słabości, troski o dzieci, uczucia beznadziejności, braku środków finansowych. Przeszłam z mężem terapię, rozumieliśmy się, było dobrze przez 1,5 roku. Szybko sprawdziło się, że „z tej mąki dobrego chleba już nie będzie”. Mimo wielu obietnic pił, kłamał lub raczej nie mówił całej prawdy ale tylko to co chciał. Skończyło się rozwodem. Anna

    OdpowiedzUsuń
  4. Czego jak czego ,ale współuzależnienia nie należy podziwiać .Nie stoi za nim niestety nic szlachetnego tylko choroba ,nieumiejętność funkcjonowania w zdrowym związku , strach przed czymś , co nieznane choc dobre. Osobie współuzależnionej , niestety najczęściej kobiecie, ojciec zafundował w dziecinstwie to co odnajduje teraz u męża alkoholika .Dlatego godzi sie na to na co zdrowa kobieta nigdy sobie nie pozoli, znosi wszystko , cierpliwie czeka.Wierzy , ze uzdrowi, ze pokona cos czego nie zdołała pokonac jako mała dziewczynka. Niestety. Z miłościa to niewiele ma wspólnego moim zdaniem. Olga-(już nie) współuzaleznieona.

    OdpowiedzUsuń
  5. JS pierwsze "czuł" napisałem prawidłowo, nie czepiaj się;)"merytoryka" powinna Cię zainteresować a nie błędy ortograficzne, piszę swoje posty pod wpływem jakichś tam emocji, nie wszystkie je sprawdzam pod kątem ortografii :D. Ja jestem jeszcze na etapie walki o związek, o dzieci, widzę że żona już nie ma sił ale ja jeszcze się nie poddaję.JM

    OdpowiedzUsuń
  6. W porządku z tą ortografią. Nie bierz tego na poważnie:) Można się tylko trochę pośmiać i tyle. Chodzi o merytorykę.
    Wyobrażasz sobie, że podczas wizyty u znajomych kobieta urżnie się i pójdzie spać?:) Przecież byś się z nią więcej nie pokazał u znajomych. JS

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A kobieta się pokaże z tym samym 'urżniętym' mężem,u tych samych znajomych, a mąż urżnie się raz drugi i tzreci .I to wcale nie zasługuje na szacunek i pochwalne przemowy tylko własnie na puknięcie się w głowę . sorry , ale takie jest moje zdanie . Wychwalanie współuzależnionych to egoizm i manipulacja. Ale wytrwałości w trzezwosci i siły życzę z calego serca.

      Usuń
  7. Alkoholicy mogą się jedynie pocieszyć, że grupa chorych ludzi stąpających po tym świecie jest dość obszerna. Jeden to alkoholik, drugi psychol, trzeci wariat, schizofrenik, i możnaby jeszcze wiele wymieniać. Świat jest okrutny, a życie to piekło, które sami sobie stwarzamy. Brat dla brata potrafi być złodziejem, oszustem, zabójcą. Czy np. złodziej, który kradnie buty dziecka zostawione przy lodowisku nie myśli o tym, że dziecko nie będzie miało jak wrócić do domu po śniegu, w mrozie? Dziecko na zawsze zapamięta, że złodzieje, oszuści, są wśród nas.

    OdpowiedzUsuń
  8. Moim zdaniem walka o alkoholika nie ma nic wspólnego z miłością. Jest to raczej choroba, zawiść. Chęć pokazania, że ta druga osoba mimo wszystko chce czegoś w życiu dokonać, pokonać, aby później mogła się czymś chełpić przed dziećmi, rodziną, sobą.
    Poza tym realnie patrząc na to, gdzie ma pójść kobieta sama czy z dziećmi skoro nie ma pieniędzy na dodatkowe mieszkanie, sama czasem nie jest w stanie poradzić sobie finansowo i kółko się zamyka. Niestety. Anna

    OdpowiedzUsuń